
Mapa z końca XVIII wieku z zabudową starostwa niegrodowego Gołąb, źródło zdjęcia tu.
Od drugiej połowy XVI wieku do lat 40. XIX wieku w Gołębiu istniało starostwo niegrodowe. Starostwo to najczęściej było oddawane w dzierżawę lub dożywotnie użytkowanie ważnym urzędnikom państwowym. W skład starostwa wchodziły dwór, folwark i wieś Gołąb, wieś i folwark Bałtów oraz wioski: Wólka Gołębska, Gromki, Bonów, Skoki i Nieciecz. Pod koniec XVIII wieku starostwo należało do rodziny Krajewskich, z której pochodziła Anna Nakwaska, autorka wspomnień o dworze w Gołębiu oraz osobistościach zamieszkujących sąsiednie majątki. Jej pamiętniki to niezwykle cenny obraz życia polskiej arystokracji w czasach rozbiorów Polski.
Anna Nakwaska
Anna Nakwaska była córką Stanisława Kostki Krajewskiego, instygatora królewskiego (najwyższego prokuratora) i Franciszki z Kluszewskich, dzierżawców starostwa niegrodowego Gołąb od 1773 roku.
Nie było to dziedzictwo ojca mojego, ale starostwo do posagu matki mojej przez króla Stanisława Poniatowskiego dołączone. Chociaż starostwa takie w czasowe tylko posiadanie dawane były, jednakże Gołąb uważać można było za wyjątek, bo widne w nim dowody zajęcia się przeszłych właścicieli i liczne historyczne wspomnienia, wskazywały, że uchodził za własność rzeczywistą i trwałą. Leży on między Wieprzem i Puławami; słynna porażka Szwedów przez Czarnieckiego grunta jego krwią wrogów zbroczyła, (…). Wioska Skoki, koło nich później zbudowana, dotąd zapewne istnieje.
Nim matka moja dziedzinę Flory w Gołębiu objęła, starostwo to było w ręku jakiejś możnej pani, z Mniszchów domu, która tu, choć w odmiennym zupełnie rodzaju jak Ossolińscy, zostawiła wyraźne ślady swojego smaku i widzenia.
Kościół i Domek Loretański
Dwór i wieś w Gołębiu, zabudowania, kościół i lasek, wszystko dawne, bogate, świadczyło o możności i smaku dawniejszych jego starostów. Posiadacze tego pięknego mienia w przeszłych wiekach, z rodu Ossolińskich lub Tęczyńskich, zostawili tu pobożne po sobie pamiątki, mianowicie założeniem nader wspaniałego kościoła, którego wysokie wieże o mil kilka za Wisłą widać. Obok kościoła, na rozległym cmentarzu wznosił się loret, zbudowany w rozmiarze i podobieństwie słynnego przybytku Boga Rodzicy w Lorecie, we Włoszech, wystawiony przez jakiegoś pielgrzymującego tam Ossolińskiego, może nawet przez owego Jerzego, co po francuskiej stolicy siał srebrnemi podkowy. Mnogie tarcze z Toporem, herbem Ossolińskich i Tęczyńskich rodziny, jak tu tak i na kościele, twierdzenie to moje usprawiedliwiają.
Wjazd do Gołębia
Przeprawiwszy się promem przez Wisłę, podróżny zapuszczał się w piękną zieloną knieję, Kępą zwaną, która na wzór lasów we Francji zamki otaczających, poprzecinana była ulicami, zbiegającymi się do środka, ku okrągłej łące. Za Kępą roztaczała się wieś ogromna ponad niewielkim stawem, który po moście przebywszy, wjeżdżało się pod cieniem starych lip na dziedziniec. Ten wysokemi grabowemi szpalerami otoczony, zielonym trawnikiem jak kobiercem wysłany, poprzedzał wielki staroświecki budynek, ocieniony czterema jak on staremi kasztanami.
Dwór w Gołębiu
Dom w Gołębiu nie przypominał średniowiecznych zamków, tym mniej tegoczesnych modnych pałacy; był to ten sam dworzec, w którym konfederacja Gołębska za Królem Michałem Wiśniowieckim zawiązała się. Grube jego mury, wysokie ale wązkie okna, w małe na ołów osadzane szybki, kolorowe piece i kapiaste kominy, oraz symetryczny rozkład jego wnętrza, nie bardzo widać przypadały do smaku owej wielkiej pani [Katarzynie z Zamojskich Mniszchowej], która tyle podróżując po Francji i krajach południowych, ich wytworności i wygody na naszą ziemię przenieść zamyśliła. W tej myśli, dziwacznym konceptem dostawić kazała do murowanego dworca budynek drewniany, wysokością i wielkością zupełnie mu równy, ale zewnątrz deskami obity, kryty dachówką, a tak bokiem jednym przytykający do dawnego, że zajeżdżający na dziedziniec widział tylko połowę dachu, bo druga, szpalerami i lipami zakryta, w ogród była zwrócona. W tej to części domu istniały jeszcze z francuskich fabryk krzesła, kanapy, ekrany, piękną krzyżową robotą poryte; wspaniałe marmurowe kominy, a nad nimi wielkie zwierciadła; lamperje i odrzwie żółtym pokostem były powleczone; dwa świeczniki wisiały 11 sufitu szkiełkami migoczące. Ogromna sala, lubo trzema oknami od ogrodu oświetlona, była, jak inne w tej części domu pokoje, bardzo poważna, smutna, bo wszystko tu staroświetczyzną trąciło. A lubośmy z siostrą wielce podziwiały baranki i pasterki, na kanapach i krzesłach wyszywane i malowane, zimno nam jednak zawsze bywało w tych paradnych pokojach, i przypominam sobie, żeśmy zwykle czem prędzej wielką ową salę przebiegały, dążąc do chłodnika [altany] z lip odwiecznych, które od ogrodu ocieniały dworzec. Pół wieku prawie upłynęło odtąd, kiedy zwiedzając w Francji pokoje Woltera, ujrzałam tam na firankach i krzesłach tę samą bawełnianą tkankę, która zdobiła pokoje w Gołębiu, jakby z jednej były rolki, i krzesła tym samym wzorem wyrobione.
Wieś Gołąb o półtory mile od Stężycy i Puław oddalona. Naokoło pięknie wysadzonemi ozdobiona drzewami i perspektywami, jako to: jedną ku Wulce, wsi starościńskiej, lipami wysadzoną i drugą nową, wyprowadzoną i osuszoną drogą ku Matygom, wsi szlacheckiej, także lipami wysadzoną.W tej wsi dwór drewniany, po części murem za teraźniejszych starostów obwiedziony, po części tarcicami obity, w którym pokojów umeblowanych 16. Dach gontami pokryty. Za dworem tym ogród drzewami i roślinami różnemi osobliwemi kosztownie wysadzony i rozrządzony. Dziedziniec wokoło szpalerowany lipami i kasztanami obsadzony, parkanem nowym opasany; na tymże dziedzińcu 2 ogrody, jeden przy cmentarzu będący szparagami i morelami zasadzony, drugi do kuchni przyległy na włoszczyzny i inspekta obrócony, w nim nowo wymurowana pomarańczarnia, przy której domek ogrodniczy stary o 1 izbie i sionce gontami pokryty. Na tymże dziedzińcu od przyjazdu po lewej stronie oficyna drewniana nowo wyreperowana i murem obwiedziona, mająca w sobie 4 pokoje wymeblowane i garderobę, gontami pokryta. Blisko tej oficyny wozownie i stajnie obszerne, porządne i nowo wystawione. Po prawej stronie dworu od przyjazdu oficyna drewniana wyreperowana, o 4 pokojach pod gontami, obok kuchnia w tym roku postawiona z potrzebnemi do niej wygodami, to jest z szpieżarnią, piekarnią, kurnikiem, izbą dla kucharza oraz piwnicą, gontami pokryta.
Ogród i Grzybek
Ale wróćmy do Gołębia, do pięknego ogrodu. Był on zaiste piękny, rozległy, a co więcej, niczem do ówczesnych sądów, a nawet do już gdzie nie gdzie istniejących dzikich promenad niepodobny. Pod oknami starego dworu kwitły rozliczne kwiaty, na rabatach pod sznur prowadzonych; w środku tego francuzkiego parteru były cyfry całej rodziny naszej, z zielonego bukszpanu, dobrze się odrzynające na podsypie żółtego wiślanego piasku. Dalej był chłodnik lipowy, dalej jeszcze jakiś niby park angielski z dużemi trawnikami, pośród winogradu, morwowych szpalerów i dopiero co do nas przeszczepionej akacji. Chateczka, wyłącznie mojej matce służąca, szczupła, ale wygodnie urządzona, we wszystkie kobiece przybory zaopatrzona, była celniejszą ogrodu ozdobą. Na drugim jego końcu wznosił się niewielki pagórek z świątynią, widać leśnemu jakiemuś bóstwu poświęconą; u stóp tego wzgórza ciągnęła się długa, prosta lipowa aleja do Puław idąca.
Każdego więc lata, upatrzywszy dzień pogodny, zaopatrzeni w zapasy do obiadu, wyruszaliśmy o świcie z Gołębia na ową wyprawę do Kazimierza. Tam matka, z ogrodowym i służącymi, krzewy i rośliny naznaczała, które miały być wykopane w jesieni i do ogrodu w Gołębiu przewiezione; my, dzieci obiegaliśmy wszystkie Kaźmirowskiego zaniku zakątki.
- Helena Madurowicz-Urbańska, Lustracja województwa sandomierskiego 1789, cz. I, Powiaty sandomierski, chęciński, opoczyński i ziemia stężycka, Wrocław 1965.
- Gmina Puławy owoce nad Wisłą, pod red. Grażyny Hołubowicz – Klizy, Góra Puławska 2013.
- Wyjątki z pamiętników współczesnych, Gołąb, „Gazeta Warszawska” 1852, nr 198.
- Wyjątki z pamiętników współczesnych, Gołąb, „Gazeta Warszawska” 1852, nr 199.