Wilia św. Jana

Zespół Pieśni i Tańca przy OSP Gołąb, Zawody strażackie w Baranowie, lata 70. XX wieku, źródło zdjęcia: materiały własne OSP. 

Ciepła czerwcowa noc, koncert żabi, bezwietrzne powietrze, firmament gwiazd nad głową, zapach łąki skoszonej i siana, w którym bocian chodził, a potem wystraszony okrzykiem dziecka, poderwał się do lotu, majestatycznie rozkładając skrzydła i nie dał się już zaskoczyć i dogonić. To się nie zmieniło od lat. Czerwcowe noce pachną tak samo, nad gołębskim niebem, gwiazdy wielkie i błyszczące. Prywatny skrawek nieba nad chałupą z bali, chałupą przyozdobioną zielem…

Ta noc jest szczególna, noc żywiołów, ognia i wody… Dziewczęta już idą, wirują im warkocze, bose stopy zatapiają się w pyle drogi, niosą pachnące wianki i świeczka w środku, śmiech, gwar, śpiew, czyj pierwszy…która pierwsza, beztroskie chwile…

Bo czy jest się do czego spieszyć? Za mąż, na swoje lub do kogoś, do bólu i zmęczenia, do ciężkiej pracy, do pieczenia chleba, do porodu, do płaczu dziecka… Serce młodej kobiety woła i pragnie tego z całych sił, więc niech będzie pierwszy!

Chłopcy, młodzi, zaharowani, demonstrujący swoją siłę i spryt, rozpalają ognisko i przechwalają się, kto wyżej i lepiej przeskoczy nad płomieniami. Trzask palonego drzewa, iskry czerwone, zapach dymu, święto prawdziwe młodości. W półcieniu postacie starszych, wyglądają jak duchy, bo może to duchy, wspominają i cieszą się, że tradycja wciąż się dzieje…

Sobótka to święto związane z przesileniem dnia z nocą przypadające na wigilię św. Jana (24 czerwca), to jedno z najstarszych obrzędów słowiańskich, sięgające czasów pogańskich i żywe w tradycji wiejskiej aż do XX wieku. W Sobótkę wróżono pogodę na resztę roku, cieszono się z zakończenia głodnego przednówka, urządzano wesela i zabawy – to wszystko ma swoje odzwierciedlenie w przysłowiach ludowych.

Lubelskie przysłowia na św. Jana

„Już  świętego  Jana, ruszajmy  do  siana”.

Tak  mówią  gospodarze  do  siebie,  gdyż  już  wtenczas  powszech­nie  sianokos  się  zaczyna.

„Jutro święty  Janek, puśćmy  na  wodę  wianek”.

Tak  mówią  do  siebie  dziewki  wiejskie,  chcąc  się  dowiedzieć, która  wprzódy  za  mąż  pójdzie.  W  wigilią  ś.  Ja n a  stają  nad  rzeką na  moście  i  puszczają  wianki,  a  której  wianek  wyprzedzi,  ta  się wróżbą  swą  najwięcej  cieszy.

„Kiedy  się  Jasio  rozpłacze,  (24  Czerwca) Matka  go  nie  utuli,  (N.  Panny  16  Lipca) to  będzie  płakał  do  świętej  Urszuli”.  (21  Paźdz.)

To  je s t:  kiedy  deszcz  zacznie  padać  na  ś. Jan,  a  nie  przestanie padać  na  N.  Pannę  Szkaplerzną,  potrwać  może  słotny  czas  prawie  bez przerwy do ś. Urszuli.  (Tak  się  u nas  sprawdziło  w  roku  1840  i  1847).

„Kiedy  Bez  kcie  (kwitnie)  —  najgorzej  się  jeść  chce,a  kiedy  mak,  —  to  nie  tak“.

Skoro  mak  kwitnie,  to  w  tej  porze  już  są  jagody  jak  np.  po­ziomki  i  potem  czernice,  a  w  ogrodach  je s t  już  marchew,  rzodkiew nawet  rychłe  kartofle.

Toć  wtenczas  przecie,  —  gdy  w  lecie, z  lada  czego  obiad  się  splecie”.

Ubodzy  włościanie  żywią  się  gotowanemi  chwastami,  zieleniną, na  którą  są  najlepsze  pokrzywy  i  łoboda.

Oscar Kolberg, Lubelskie, cz. I, Wrocław 1962, s. 119-120. 

Obrzędy związane z wigilią św. Jana najsilniej zakorzeniły się wśród ludzi mieszkających w pobliżu jezior i rzek.

Gołębskie zwyczaje związane z wigilią św. Jana

Zdobienie chałup – za strzechę chałup wkładano łopian i bylicę, zajmowały się tym dziewczęta i kobiety, rośliny zawieszane na budynkach miały swoje magiczne zastosowanie: wywar z łopianu na problemy z trawieniem, a liście z łopianu na bóle głowy, natomiast opaska z bylicy chroniła przed demonami wodnymi, a okadzanie bylicą miało odpędzić burze i chmury, bylicę palono dla „zduszenia” robactwa lub „zabicia” smrodu domowych zwierząt.

Łamanie naci cebuli i czosnku – kobiety wiązały węzły na cebuli i czosnku, aby urosły większe głowy.

Rzucanie wianków na wodę – dziewczęta puszczały wianki przed wschodem słońca, wianki były uwite z ziół macierzanki, rozchodnika lub mirtu, dwa wianki w środku zapalona świeczka, czyj wianek pierwszy dopłynął do wyznaczonego miejsca, ten wróżył właścicielce szybkie zamążpójście, jeśli czyjś wianek zatonął, wróżyło to śmierć dziewczynie lub jej kawalerowi.

Kwiat paproci – w Gołębiu opowiadano, że kto zerwie o północy kwiat paproci, ten przyprowadzi do domu diabła.

Najważniejszym obrzędem sobótkowego wieczoru było palenie ognia. Dawniej, we wsiach lubelskich, przed rozpaleniem ogniska w wigilię św. Jana gaszono wszystkie inne ogniska we wsi. „Nowy ogień” rozpalano nad wodą i od niego rozpalano ogniska w domach. Do ognia wrzucano lecznicze zioła (najczęściej bylicę, pokrzywę czy piołun), które miały uchronić ludzi od chorób, niepowodzenia i wszelkich nieszczęść oraz oczyścić powietrze od zarazy. Ważnym elementem tych ceremonii było skakanie przez ogień, wróżono, że im wyższy skok, tym wyższe urośnie zboże lub len. Poza tym wierzono, że woda „poświęcona przez św. Jana” ma oczyszczającą i leczniczą moc, dlatego należało się w tym dniu wykąpać.

Opowiadano legendę o kwiecie paproci, który kwietnie tylko raz w roku, o północy w lesie. Wierzono, że ten, kto znajdzie kwiat paproci, stanie się szczęśliwy i bogaty lub przeciwnie, spotka go nieszczęście. Młodzież wyruszała na poszukiwania, ale najczęściej tuż przed lasem rezygnowano z nich i zawracano do wsi. Kwiat paproci budził ciekawość i jednocześnie jakąś obawę, lęk. Starsi ludzie ostrzegali, że kwiatu nie da się znaleźć i lepiej go nie szukać.

Zabezpieczano pola przed nieurodzajem lub niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, gałązki leszczyny wtykano w łany zbóż, aby ich wichura nie powaliła, zaś łopian w zagony lnu, aby rósł duży.

Opowiadano również o tym, że tego dnia spod ziemi odzywały się głosy zatopionych dzwonów i ludzi. Sobótki to również czas zabawy dla dziewcząt i chłopców, kojarzenia par i wróżenia ożenków.

Pieśń z Wili św. Jana popularna we wsiach w okolicach Puław:

Hej Janie, Janie zielony!

Padają liście na wszystkie strony,

A Stachu parobeczku

szukaj se żony.

Kiedyż jej będę, u Boga, szukać?

Oj pójdę ja do Adamków

W okienko pukać.

Puk, puk w okieneczko,

Wyjdź Marys’, kochaneczko

Sama jedyna.

Marysia wyszła, rączkę mu dała.

A witajże, witaj, witaj mój

Jasieńku

Będę cię chciała…

Etnografia Lubelszczyzny – cykl roczny w życiu wsi – czerwiec, [w:] Leksykon Lublin, oprac. Piotr Lasota, http://teatrnn.pl/leksykon/node/3279/etnografia_lubelszczyzny_–_cykl_roczny_w_życiu_wsi_–_czerwiec

Sobótki obchodzone były przez całą społeczność wiejską, wszyscy przychodzili na palenie ogniska nad wodą. W niektórych regionach Lubelszczyzny panowało przekonanie, że jeśli jakaś gospodyni nie przyszła, to znaczy, że jest czarownicą.

Na polanie leśnej stos płonie wysoko. Młode chłopaki skaczą przez płomienie obcisnąwszy przedtem świtki. Starzy patrzą na igrzysko siedząc na zwalonych kłodach, obficie ganią albo skąpo chwalą, jak starzy. Niełatwa to sprawa przeskoczyć przez ogień, lecz biada chłopcu, co by się zawahał. Nie tylko wstyd, ale dyskwalifikacja. Jeśli dziś poniektóry junak skacze przez ogień w wigilię świętego Jana, czyni to z ochoty, dla popisu sportowego, dla okazania tężyzny. Niegdyś skok ten posiadał charakter sakralny – oddanie czci ogniowi z narażeniem życia.

Zofia Kossak, Rok polski. Obyczaj i wiara. Warszawa 2017, s.94.

Bibliografia:

  1. Jan Adamowski,  Mariola Tymochowicz, Obrzędy i zwyczaje doroczne z obszaru województwa lubelskiego (próba słownika), [w:] Dziedzictwo Kulturowe Lubelszczyzny. Kultura Ludowa, pod. red. Alfreda Gaudy, Lublin 2001.
  2. Oscar Kolberg, Lubelskie, cz. I, Wrocław 1962.
  3. Zofia Kossak, Rok polski. Obyczaj i wiara. Warszawa 2017, s.94.
  4. Etnografia Lubelszczyzny – cykl roczny w życiu wsi – czerwiec, [w:] Leksykon Lublin, oprac. Piotr Lasota, http://teatrnn.pl/leksykon/node/3279/etnografia_lubelszczyzny_–_cykl_roczny_w_życiu_wsi_–_czerwiec [dostęp: 30.06.2017].

 

2 Comments

Add Yours

Skomentuj Gołąb nad Wisłą Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *